Relacja z mamą

Czy powinniśmy wybaczyć swoim rodzicom?

Kiedy wyjeżdżałam z Polski, by przeprowadzić się do Anglii, jednym z głównych powodów tej decyzji było odcięcie się od mamy i chęć odnalezienia swojej tożsamości bez ciągłego jej wpływu na moje życie. Czułam się bardzo w życiu pogubiona i nieszczęśliwa. Związek, w który pokładałam sporo nadziei nie wyszedł, potem wdałam się w bardzo niszczącą relację by w rezultacie niemal dotknąć dna i odbić się od niego z postanowieniem wyjazdu w celu poznania siebie. Do dziś pamiętam moją rozmowę z mamą, gdy ze łzami w oczach przedstawiłam jej mój nowy pomysł na swoje życie. Mój głęboki smutek chyba ją przekonał, że wyjazd to jedyne wyjście i ku mojemu zaskoczeniu, okazała mi sporo zrozumienia i wsparcia.

Etap 1: Ograniczenie kontaktu

Utrzymanie dobrej relacji z mamą na odległość stało się z czasem wyzwaniem. Z jednej strony chciałam wciąż spełniać rolę dobrej córki, więc dzwoniłam regularnie i zdawałam relacje z tego co u mnie słychać. Powoli jednak, gdzieś zaczęłam się czuć z tym niekomfortowo. W miarę jak zagłębiałam się w siebie i poznawałam swoje prawdziwe ja, wyrwane spod wpływu mamy, zauważyłam, że kontakt z nią chciałam coraz bardziej ograniczać. Odzywałam się mniej, rzadziej przyjeżdżałam do Polski i skupiłam się bardzo na sobie. W międzyczasie zaczęłam też pisać mojego bloga gradowa.pl.

Pisanie bloga gradowa.pl było przełomem w naszej relacji, choć początkowo nie taki był zamiar, gdy przelewałam swoje żale o mamie wyrzucając jej wszystko, od wpędzania mnie w kompleksy, przez porównywanie mnie z siostrą po karanie milczeniem. Artykuł po artykule analizowałam jak moja relacja z mamą wpływała na moje dorosłe życie. Nie pozostawiałam na mamie suchej nitki i wyjątkowo rzadko pojawiało się coś pozytywnego na jej temat. Byłam na etapie złości, buntu i żalu. Negatywne emocje jakie mną targały doprowadziły do ograniczenia kontaktu z mamą do absolutnego minimum. Przez pewien czas nie rozmawiałam z nią miesiącami i nie odczuwałam z tego powodu żadnego poczucia winy.

Etap 2: Próba dialogu

Gdy któregoś dnia dostałam od mamy maila ujawniającego, że trafiła na mojego bloga i przeczytała te wszystkie teksty pod swoim adresem, byłam w szoku. Nie tylko dlatego, że zastanawiałam się jak na mojego bloga trafiła, ale także dlatego, że wykazała się ogromnym zrozumieniem dla mojego żalu, pomimo że nie było jej łatwo przyjąć na klatę krytyki i zarzutów. Który rodzic chciałby usłyszeć od własnego dziecka, że nawalił, a tym bardziej czytając to na blogu dostępnym publicznie?

“Piszesz i myślisz mądrze i pięknie a przede wszystkim nie boisz się mówić szczerze, to co leży Ci na sercu a to cenię sobie najbardziej. A ja postaram się to z całego serca zrozumieć. To dobra lekcja życia ale i trudna. A czy ktoś obiecał, że życie będzie łatwe?”

Etap 3: Odrzucenie

Zaczęłyśmy wymianę elektronicznej korespondencji i mama podzieliła się ze mną wieloma osobistymi doświadczeniami i przemyśleniami. Z perspektywy czasu wydaje mi się, że wtedy jeszcze nie do końca byłam otwarta na jej argumenty, choć bardzo doceniałam jej chęć dialogu i przyznanie się do błędów. Trudno mi powiedzieć, czy nasza relacja wtedy jakoś znacząco się zmieniła, ale na pewno nastąpił jakiś przełom. Do tego stopnia, że zawiesiłam pisanie bloga i dalsze zagłębianie się w naszą relację. Czułam, że potrzebuję więcej czasu by to wszystko ‘przerobić’. W dalszym ciągu jednak, patrzyłam na nią krytycznie, troskę odbierałam negatywnie i poniekąd odrzuciłam jej miłość. To trwało kilka lat. Tak jakbym chciała ją teraz ukarać za te wszystkie raniące mnie zachowania z dzieciństwa, za krytykę, brak docenienia, poczucie, że nie jestem wystarczająco dobra. Świadoma wieku mojej mamy, starałam się być troskliwa i co jakiś czas odezwać, by sprawdzić czy wszystko u niej dobrze. Niemniej zauważyłam, że każde jej zachowanie i gest wzbudza we mnie irytację, zagniewanie i żal. 

Przełom

Niedawno byłam znów w Polsce. Chciałam się przede wszystkim zobaczyć z ojcem, bo jego stan zdrowia nie jest najlepszy. Z mamą umówiłam się na spotkanie w ostatniej chwili i bardziej z poczucia obowiązku niż chęci spotkania. Dziś wiem, że mój nieplanowany wyjazd do rodzinnego miasta, miał na celu przede wszystkim odbudowanie mojej relacji z mamą i odnalezienia miłości, którą kiedyś odrzuciłam. A to wszystko „dzięki temu”, że u mojej mamy zdiagnozowano smutek.

Mama zaczęła się martwić, że pamięć u niej już nie taka. Denerwowało ją, że ciągle czegoś szuka, zapomina a podstawowe informacje łatwo wylatują jej z głowy. Próbowałam ją zapewnić, że to pewnie z racji wieku i to normalne, ale nalegała, żeby zobaczyć się ze specjalistą od demencji i Alzheimera. W dniu w którym miałyśmy się spotkać, akurat miała umówioną wizytę przez mojego brata u lekarza od pamięci i tym podobnych. Po przejściu serii testów, pan doktor powiedział, że mamy pamięć jest jak najbardziej na właściwym poziomie zważywszy na jej wiek, niemniej to co jest niepokojące i może skutkować różnego rodzaju symptomami, to mamy stan depresyjny. To już dwa lata odkąd mama przeszła na emeryturę. Nie ma stałych zajęć, w między czasie nieszczęsna pandemia, operacja kolana i utrata ukochanego kota, który był jej wiernym towarzyszem. Mamie doskwierała samotność a co za tym idzie, głęboki smutek, który starała się ukrywać, by nikogo nie zamartwiać.

Smutno mi, że ci smutno

Gdy to wszystko usłyszałam, zrobiło mi się strasznie smutno. Smutno, że mojej mamie jest smutno. Tego samego dnia, zabrałam ja na kolację do restauracji, a potem wróciłyśmy do niej na herbatę i ciasto. Jak za sprawą magicznej różdżki, już nie odczuwałam gniewu, żalu ani goryczy. Czułam spokój, zrozumienie i miłość.

Następnego dnia miałam lot powrotny do Londynu. Przez cały dzień byłam przygnębiona i od czasu do czasu wybuchałam płaczem. Było mi tak strasznie smutno, że moja mama jest smutna! Pomyślałam sobie, że ona wcale nie zasługuje na ten smutek i samotność. I nagle też mi się uświadomiło, że te wszystkie zarzuty jakie miałam pod jej adresem, straciły na znaczeniu. Doszło w końcu do mnie, że nieustanne życie w żalu, gniewie i goryczy jest bez sensu. Postanowiłam, że czas wziąć odpowiedzialność za swoje dorosłe życie, odpuścić, przebaczyć i zacząć spoglądać na pozytywne aspekty, jakie moja mama wniosła i wnosi do mojego życia. 

Etap 4: Docenienie

Gdy wróciłam do domu, zaczęłam przeglądać te stare maile, które wymieniałam z mamą, gdy ona przeczytała mojego bloga. W jednym z maili, mama wysłała mi list, który znalazła w rodzinnym archiwum. Był to list, który moja babcia wysłała do swojej mamy. List pełen miłości i wdzięczności. Muszę tutaj zaznaczyć, że moja babcia nie miała łatwego życia jako dziecko. W jej czasach bicie dzieci było na początku dziennym i tak właśnie wychowywała ją jej mama, moja prababcia. Mimo tego, moja babcia darzyła swoją mamę miłością i widziała, że ona chciała dla niej jak najlepiej. Moja mama także bardzo swoją mamę, moją babcię, kochała, pomimo iż także doświadczała karania pasem. Obie potrafiły podejść do swoich rodziców ze zrozumieniem a jednocześnie docenić, że zostały wychowane na porządnych ludzi. Moja mama jednak poszła o krok dalej. Mając w pamięci ból i strach jakie przeżywała w dzieciństwie podczas kar cielesnych, zrobiła głębokie postanowienie, że nigdy, przenigdy ręki na swoje dzieci nie podniesie. I słowa dotrzymała, za co jestem dozgonnie wdzięczna.

“Ja byłam wychowywana w klimacie „dzieci i ryby nie maja głosu”. Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak moje rodzicielstwo i wychowywanie dzieci różni się od tego co ja wyniosłam z domu rodzinnego. (…) 

Przyrzekłam sobie, że nigdy w stosunku do swoich dzieci nie będę stosować takich metod „wychowawczych” – egzekucja z zimną krwią. Tak moja mama była wychowywana i wierzyła, że tak trzeba. Myślę, że wieczorem, kiedy dzieci już spały płakała do poduszki żałując, że była dla nas taka okrutna, bo w gruncie rzeczy była dla nas dobrą matką i bardzo nas kochała ale nie potrafiła inaczej.”

Etap 5: Zrozumienie drogą do wybaczenia

W wybaczaniu swoim rodzicom, kluczową rolę odgrywa zrozumienie, skąd ich zachowanie się bierze i dopatrzenie się dobrych intencji w ich postępowaniu. Moja mama potrafiła tego dokonać ze swoją mamą. Mnie to zajęło sporo czasu ale cieszę się, że w końcu potrafię spojrzeć na moją mamę ze zrozumieniem i miłością zamiast złością i żalem. Nie tylko potrafię dostrzec w zachowaniach mojej mamy troskę a nie tylko krytykę czy złośliwość, ale także mam świadomość sytuacji w jakiej moja mama była, gdy nas wychowywała. 

Moja mama, jak sama przyznała, zawsze chciała mieć dużo dzieci, bo je kochała. Ale nie było jej łatwo, bo przez większość czasu była ‘samotną mężatką’. Mój ojciec dużo pracował, głównie na kontraktach zagranicznych, więc czasami nie widzieliśmy go miesiącami. Gdy już był w domu, dawało się odczuć, że między moimi rodzicami bliskiej więzi nie ma, stąd częste ciche dni. Wydaje mi się teraz, że sporo zachowań mojej mamy w stosunku do mnie, było odreagowaniem jej frustracji ze związku z moim ojcem. Pomimo tego, udało jej się nas wszystkich wychować na mądrych, zdolnych i dobrych ludzi. Nie tylko zadbała o naszą edukację ale także dobre maniery i zamiłowanie do sztuki, muzyki, kultury. Kiedyś denerwowało mnie, że wciąż sprawdza moją widzę z tematów ogólnych, dziś jestem jej za to wdzięczna, bo wypracowałam w sobie umiejętność krytycznego myślenia i kreatywnego rozwiązywania problemów. 

Etap 6: Przyjęcie odpowiedzialności jest kluczem

Bycie rodzicem to cholernie trudna rola. Sama nigdy nie chciałam mieć dzieci ani zostać matką, więc mogę tylko sobie wyobrazić ile odpowiedzialności spoczywa na rodzicu za wychowanie dziecka. Z perspektywy dorosłej osoby, która musiała się zmagać z wieloma życiowymi wyzwaniami i przepracować schematy wyniesione z domu, z pomocą psychologa, coacha czy mentora, dziś wiem, że tutaj nie chodzi o wybaczenie swoim rodzicom. Tutaj chodzi o wzięcie odpowiedzialności za swoje życie i zaakceptowanie faktu, że jesteśmy już dorosłymi ludźmi, którzy muszą podejmować decyzje samodzielnie. 

To nie jest wina mojej mamy, że przez bardzo długi czas wdawałam się w toksyczne związki z partnerami, którzy nie byli dla mnie właściwi. To były moje decyzje niezależnie od tego czy podjęte świadomie czy nie. To nie jest niczyja wina, ale tylko i wyłącznie moja odpowiedzialność, by przyjrzeć się swoim niezdrowym tendencjom, włożyć pracę w swój rozwój i nauczyć się nowych zachowań, które pozwolą mi stworzyć związek z partnerem emocjonalnie zaangażowanym. 

To nie jest wina mojej siostry, że nasza mama mnie z nią nieustannie porównywała, przez co wypracowałam w sobie przekonanie, że nigdy nie jestem wystarczająco dobra, bo nie jestem (i nie chcę) być jak moja siostra. Niemniej jest to moja odpowiedzialność, by wzmocnić w sobie poczucie wartości i nauczyć akceptować siebie za swoją odmienność i doceniać swoją osobowość. 

To nie jest wina mojego ojca, że rozpad ich związku z mamą zostawił ślad w mojej psychice i nieustanny strach, że skończę jak moi rodzice, więc lepiej się ewakuować, nim zaczną się kłopoty i zostanę sama. Efektem tego, żaden z dotychczasowych związków nie przetrwał próby 3 lat. Jest to jednak moja odpowiedzialność, że teraz gdy mam partnera emocjonalnie stabilnego i związek o mocnych fundamentach, pracować nad swoim sposobem komunikacji i nie porzucać mojego partnera za każdym razem, gdy pojawi się między nami nieporozumienie i moje mechanizmy obronne wzywają mnie do ucieczki. 

Czy powinniśmy wybaczyć swoim rodzicom?

Według WSJP, Przebaczyć oznacza “przestać gniewać się na kogoś za to, co zrobił złego, i odstąpić od zamiaru ukarania go”

Na podstawie tej definicji, ja swojej mamie przebaczyłam, ale jednocześnie uważam, że tu nie chodzi o przebaczenie tylko o wzięcie odpowiedzialności za swoje dorosłe życie. 

Praca nad sobą i zachowaniami wyniesionymi z domu, będzie nas kosztować sporo wysiłku i nie każdy jest gotowy na podjęcie tego wyzwania. Wiele osób przeszło do porządku dziennego ze swoimi rodzicami i nie zastanawia się jak ta relacja wpływa na ich dorosłe życie, a wpływa na pewno, tylko bardzo często nie zdają sobie z tego sprawy. Niby ‘wybaczyli’ swoim rodzicom, ale na co dzień w dalszym ciągu zmagają się z różnego rodzaju wyzwaniami emocjonalnymi, podejmując decyzje na autopilocie, zagłuszając niewygodne emocje alkoholem lub innymi używkami, lub krzywdząc ludzi dookoła swoimi toksycznymi zachowaniami lub brakiem otwartej komunikacji. 

Dopiero wzięcie pełnej odpowiedzialności za swoje życie i wybory jakich dokonujemy, pomoże nam wejść na drogę wewnętrznej przemiany, która prowadzi do ciekawości i otwartości na dialog. I choć nie zawsze ten dialog jest możliwy, a być może będzie to tylko monolog, to jednak próba zrozumienia naszych rodziców, doprowadzi nas do punktu w którym poczujemy głęboką ulgę wynikającą z wiedzy i wiary, że nasi rodzice starali się jak najlepiej by wychować nas na porządnych ludzi. I być może właśnie wtedy uświadomimy sobie, jak ważnymi osobami w naszym życiu są nasi rodzice, i zamiast nieustannie pielęgnować w sobie żal, żółć i złość, będziemy potrafili wypracować dialog z pozycji osoby rozumnej i dorosłej a nie z pozycji zranionego, bezbronnego dziecka, którego bezpieczeństwo było zależne od reakcji i zachowań rodziców. 

Uparta i niecierpliwa introwertyczka. Jednego dnia tryska radoscia, drugiego dnia rozczula sie nad soba. Wulkan sprzecznosci. Na swoim blogu probuje znalezc odpowiedzi na pytania "Jak byc soba?", "Czym jest milosc?" i "Jak sie w zyciu ogarnac?"

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *